Brak tablic rejestracyjnych. Co grozi za jazdę bez “blach”
Obecnie łatwość importu samochodów z zagranicy sprawia, że nierzadko spotkać się można z nietypowymi jak na nasz kraj tablicami rejestracyjnymi. A tymczasem przepisy jasno mówią, jak powinny wyglądać “blachy” zarejestrowanych w Polsce samochodów. Niewiele osób również zdaje sobie sprawę, jak wysokie kary mogą być nałożone za nieprzestrzeganie owych regulacji prawnych.
Tablice rejestracyjne w przepisach
Wymaganą ilość i prawidłowy sposób montażu tablic określono w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury i Budownictwa z 11 grudnia 2017 roku w sprawie rejestracji i oznaczania pojazdów oraz wymagań dla tablic rejestracyjnych. Można w nim przeczytać m.in., że:
- Właściciel pojazdu umieszcza na pojeździe tablice rejestracyjne z przodu i z tyłu w miejscach konstrukcyjnie do tego przeznaczonych, z wyjątkiem przyczep, ciągników rolniczych, motocykli i motorowerów, na których tablicę umieszcza się tylko z tyłu
- Z przodu pojazdu umieszcza się wyłącznie tablicę rejestracyjną samochodową jednorzędową
- Jeżeli pojazd nie posiada specjalnego miejsca do umocowania tablic rejestracyjnych, to przednią i tylną tablicę rejestracyjną umieszcza się w środku szerokości pojazdu, a gdyby to utrudniało jego eksploatowanie lub ograniczało widoczność tablicy rejestracyjnej – po lewej stronie pojazdu
Jak jednak można zaobserwować na naszych drogach — nie wszyscy kierowcy stosują się do tych regulacji.
Niewłaściwy kształt i montaż tablic rejestracyjnych
Oprócz kształtu i rozmiaru, ustawodawca przewiduje też kilka wyróżników homologacyjnych, muszących znajdować się i być widocznymi na tablicach rejestracyjnych. Zdarza się jednak, że wnęki na nie w zagranicznych samochodach (a zwłaszcza tych spoza Europy) są zbyt małe dla polskich norm. W takich sytuacjach część kierowców podejmuje się skracania, wyginania, lub dopasowywania w inny sposób tablic, byle tylko dobrze się prezentowały. Teoretycznie, jeśli owe zabiegi nie skutkowały zniszczeniem, zmianą wymiarów lub niemożnością odczytania numerów identyfikacyjnych, pozostają one zgodne z przytoczonym wyżej rozporządzeniem Ministra Infrastruktury i Budownictwa. Trzeba jednak liczyć się z tym, że nonszalancka modyfikacja “blach” może skończyć się bardzo wysokim mandatem.
Małe tablice rejestracyjne
Wprowadzone początkiem lipca 2018 roku tzw. małe tablice rejestracyjne sprawiły, że wspomniane wyżej modyfikacje stały się jeszcze bardziej bezsensowne (choć nadal tak samo ryzykowne). Dzięki swoim niewielkim rozmiarom (315 × 114 mm) pasują one do samochodów importowanych m.in. ze Stanów Zjednoczonych lub Japonii.
Otrzymanie takich tablic wiąże się z zaznaczeniem odpowiedniego punktu we wniosku składanym w Wydziale Komunikacji i wniesieniem opłaty rzędu 180,50 zł (w sumie 256 zł z kartą pojazdu). Mniejsza kombinacja liter i cyfr (4 znaki) sprawia, że w danym województwie nie może być więcej niż 17 379 tego rodzaju numerów. Nie występują one także z indywidualnym ciągiem znaków ani w kolorze żółtym dla zabytkowych aut.
Przepisowe tablice a samochody sportowe
Kłopot z dopasowaniem tablic może pojawić się także w przypadku samochodów sportowych, np. Lamborghini, McLaren, Ferrari, czy Aston Martin. Kierowcy tego typu aut na ogół nie chcą ich szpecić, w związku z czym zdarzają się takie kurioza jak wożenie przedniej tablicy w bagażniku.
Czasem lądują one za przednią szybą i choć teoretycznie jest to miejsce widoczne, podczas kontroli policjanci nie będą patrzeć na takie praktyki przychylnie. Jeśli kierowca zachowa trzeźwość umysłu i na miejscu przytwierdzi prawidłowo ową tablicę, czeka go jedynie 50 złotych mandatu. Alternatywą jest zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i skierowanie na powtórne badania techniczne.
Tektura jest droższa, niż można się spodziewać
Inną grupą narażającą się na surowe mandaty są osoby używające własnoręcznie wykonanych numerów identyfikacyjnych w wyniku utraty tych właściwych. Kradzież, zniszczenie tablicy podczas transportu lawetą, czy utopienie pojazdu w rozlewisku teoretycznie może zdarzyć się każdemu, jednak nie warto wtedy stawiać na rękodzieła. Kawałki tektury, plastiku, czy zwyczajne kartki papieru z numerami (widywane głównie na importowanych, ale jeszcze niezarejestrowanych maszynach) — wszystko to jest prostą drogą do mandatu, przy którym 200 złotych na nowe tablice to drobniaki.
Ile kosztuje brak tablicy
Jak już parokrotnie w tym tekście wspomniano, brak tablic wiąże się z wysokimi karami — maksymalna grzywna przewidziana przez ustawodawcę wynosi 5 tysięcy złotych. Interpretacja przepisów leży jednak po stronie funkcjonariuszy i np. uszkodzona lub w inny sposób zniekształcona przez modyfikacje “blacha” może kosztować bez mała 3 tysiące złotych.
Dlatego też lepiej dwa razy się zastanowić, zanim zacznie się majstrować przy tablicach rejestracyjnych i jednak sprawić sobie nowe.
Brak tablic a złomowanie pojazdu
Jeśli zaś chodzi o oddanie pojazdu do stacji demontażu — na ogół można się obejść bez tablic. Jednakże, konieczne może być podpisanie w Stacji Demontażu Pojazdów oświadczenie, że tablice zostały skradzione lub zgubione.
W przypadku ich braku, do identyfikacji pojazdu może wystarczyć numer nadwozia — ważne jest, aby móc udowodnić, że faktycznie jest się właścicielem danego samochodu. Tak więc niezbędny będzie dowód osobisty i dowód rejestracyjny pojazdu. Dokładne warunki poznać można kontaktując się z daną firmą oferującą usługi demontażu. Oddanie auta do stacji demontażu jest równoznaczne z jego wyrejestrowaniem. Więcej o tym co potrzebne jest przy złomowaniu pojazdu przeczytasz na naszym wpisie - Jakie dokumenty są potrzebne do złomownia?
Podsumowanie
Przepisy jasno określają, jak powinny wyglądać i gdzie należy montować tablice rejestracyjne. Zawierają także zapisy o karach grożących za ich nieposiadanie — a są to kary surowe, podlegające interpretacji funkcjonariuszy przeprowadzających kontrolę pojazdu. Mając to na uwadze, o wiele lepiej wyjdzie się na opłaceniu wydania nowych tablic, niż zastępowanie zgubionych numerów własnoręcznie zrobionymi zamiennikami. Zwłaszcza, że niedawno wprowadzono także tzw. małe tablice rejestracyjne, które bez problemu pasować będą do samochodów sprowadzanych spoza Unii Europejskiej, np. ze Stanów Zjednoczonych, czy Japonii. Ryzykowanie wysokiego mandatu jest więc zupełnie pozbawione sensu.